Byłem emigrantem „w zawieszeniu”. Nie z powodu ucieczki przed wojną, prześladowaniami czy deportacją ze względów politycznych, ale jednak, po prostu byłem edukacyjnym emigrantem. Po trzech latach pracy klinicznej w PSK, pewnego listopadowego dnia wylądowaliśmy w Ameryce. Nie po amerykański sen, ale towarzysząc na kontrakcie. 0 znajomości, 0 układów, obcy kraj, totalnie inna mentalność, język angielski na poziomie jakieś PF: 3-4, czyli znajomości 3-4 płyty Pink Floyd jak wtedy humorystycznie to określano. :) Był roku 1993 r. (…) W moim zawodzie pracy w kraju miałem sporo i ciągle nowe propozycje. W pierwszym tygodniu w USA, wziąłem książkę telefoniczną i dodzwoniłem się do pierwszej szkoły, chcąc dowiedzieć się jak tam funkcjonuje zawód massage therapist. Pomimo słabej znajomości języka, przyjazdu z Wschodniej Europy, od razu zostałem zaproszony na lunch. Ten przerodził się jednak w kilkugodzinne spotkanie w centrum szkoły HEC. Nie ważne że nie znałem języka, że emigrant, że konkurencja na rynku. Wyciągamy atlasy, schematy, rysunki, komunikacja nie tylko werbalna, ale są chęci i zaangażowanie. Okazało się że po polskiej szkole MSZ Wydział Masażu Leczniczego w Krakowie, mieliśmy wtedy do zaprezentowania coś, co na tyle zainteresowało innych, że w rezultacie zaproponowano mi kontynuację nauki indywidualnym tokiem, w zamian za przekazywanie doświadczeń z pracy w Polsce, słowem dwustronna współpraca. (...)
Nie miałem wtedy pojęcia że trafiłem do jednej z bardziej znanych szkół massage therapy oraz premier bodywork education, dyrektor znanej później z świetnych książek.
Mawiają że prawdziwa wiedza powstaje kiedy mamy możliwość wymiany różnych doświadczeń i ich bezpośrednich konfrontacji z innymi. Było mi dane doświadczyć tego w skali międzyśrodowiskowej i międzynarodowej. Szybko zrozumiałem, że nie chodzi o to gdzie jest lepsza edukacja, ale że jest po prostu inna, są różne priorytety i że warto innych poznawać, zaufać.
Doświadczenia zawodowe jeszcze przed wyjazdem nie bardzo były rozumiane przez innych terapeutów. Profesjonalna relaksacja jako element terapii, precyzyjna praca z tkankami miękkimi, reakcje psychosomatyczne, wpływ silnego napięcia, stresu, na tkanki miękkie, problematyka zdrowotno-estetyczna, itd. Ale tamci terapeuci nie tylko zrozumieli o czym mówię, ale wskazali jak się można dalej rozwijać w różnych kierunkach. Co bardzo istne, zmienił się także mój tok myślenia!
Paradoksalnie kiedy po powrocie pokazałem z kolei doświadczenia z zagranicy, początkowo wyśmiewano je. Człowieku, liczy się tylko praca stricte lecznicza. Z czasem pojawiło się zainteresowanie zupełnie innym podejściem i pracą z człowiekiem w innych aspektach.
Obecnie praca z człowiekiem, szkolenia, publikacje, w oparciu o tematy: powięziówki, psychosomatyki, relaksacji w terapii, a już na pewno w nurcie body work, są dosyć powszechnie znane. Ta wymiana zaowocowała przede wszystkim przekonaniem, że podążam w rozwoju w słusznym celu i kierunku i że inni mają podobne doświadczenia, o czym miałem okazję później przekonać się nie tylko w USA, ale min. w Dani, Włoszech, Niemczech.
Najkrócej podsumowując u nas na początku lat 90-tych masaż był stosowany najczęściej w celach stricte leczniczych, natomiast poza granicami pojęcie therapeutic massage było rozumiane w dużo szerszym stopniu i obejmowało więcej aspektów pracy z człowiekiem.
Jako swoistego rodzaju edukacyjny emigrant, naładowałem akumulatory na ponad 25 lat, innym tokiem myślenia, kreatywnością i pozytywną energią i jeszcze jej trochę zostało. Ufam, iż pozostawiłem także pozytywne wspomnienia po sobie, także w sensie dorobku mojego kraju.
Uczyłem się wsłuchiwania w doświadczenia innych, zwłaszcza tych, którzy nie mają możliwości publikowania własnych doświadczeń czy uczestniczenia w ciekawych badaniach naukowych, akademickich, ale w bezpośredniej współpracy i wymianie doświadczeń.
To wszystko zaowocowała późniejszym rozwojem praktyki, pierwszymi publikacjami, w konsekwencji zaproszeniami na konferencje i prowadzenie warsztatów. (…)
Można się rozpisywać o szacunek do doświadczeń innych, różnorodnych kultur, tradycji, pod warunkiem że nie sprzedaje się ich tylko na zasadzie „weekend expres”.
Pozostaje ciągła nauka pokory, sztuka słuchania ludzi, ich potrzeb i poglądów, ale bez ich osądzania. Pozostawiam to już innym, nie jestem teoretykiem tylko praktykiem. Najważniejsze jest zaangażowanie i nowe wyzwania, a czy im sprostamy, niech z czasem ocenią inni. (…)
Z mojej strony jestem wdzięczny wszystkim z którymi mogłem współpracować, także podopiecznym.
Z podziękowaniem Piotr Szczotka, w drodze. (…) www.piotrszczotka.pl
Byłem emigrantem „w zawieszeniu”. Nie z powodu ucieczki przed wojną, prześladowaniami czy deportacją ze względów politycznych, ale jednak, po prostu byłem edukacyjnym emigrantem. Po trzech latach pracy klinicznej w PSK, pewnego listopadowego dnia wylądowaliśmy w Ameryce. Nie po amerykański sen, ale towarzysząc na kontrakcie. 0 znajomości, 0 układów, obcy kraj, totalnie inna mentalność, język angielski na poziomie jakieś PF: 3-4, czyli znajomości 3-4 płyty Pink Floyd jak wtedy humorystycznie to określano. :) Był roku 1993 r. (…) W moim zawodzie pracy w kraju miałem sporo i ciągle nowe propozycje. W pierwszym tygodniu w USA, wziąłem książkę telefoniczną i dodzwoniłem się do pierwszej szkoły, chcąc dowiedzieć się jak tam funkcjonuje zawód massage therapist. Pomimo słabej znajomości języka, przyjazdu z Wschodniej Europy, od razu zostałem zaproszony na lunch. Ten przerodził się jednak w kilkugodzinne spotkanie w centrum szkoły HEC. Nie ważne że nie znałem języka, że emigrant, że konkurencja na rynku. Wyciągamy atlasy, schematy, rysunki, komunikacja nie tylko werbalna, ale są chęci i zaangażowanie. Okazało się że po polskiej szkole MSZ Wydział Masażu Leczniczego w Krakowie, mieliśmy wtedy do zaprezentowania coś, co na tyle zainteresowało innych, że w rezultacie zaproponowano mi kontynuację nauki indywidualnym tokiem, w zamian za przekazywanie doświadczeń z pracy w Polsce, słowem dwustronna współpraca. (...)
Nie miałem wtedy pojęcia że trafiłem do jednej z bardziej znanych szkół massage therapy oraz premier bodywork education, dyrektor znanej później z świetnych książek.
Mawiają że prawdziwa wiedza powstaje kiedy mamy możliwość wymiany różnych doświadczeń i ich bezpośrednich konfrontacji z innymi. Było mi dane doświadczyć tego w skali międzyśrodowiskowej i międzynarodowej. Szybko zrozumiałem, że nie chodzi o to gdzie jest lepsza edukacja, ale że jest po prostu inna, są różne priorytety i że warto innych poznawać, zaufać.
Doświadczenia zawodowe jeszcze przed wyjazdem nie bardzo były rozumiane przez innych terapeutów. Profesjonalna relaksacja jako element terapii, precyzyjna praca z tkankami miękkimi, reakcje psychosomatyczne, wpływ silnego napięcia, stresu, na tkanki miękkie, problematyka zdrowotno-estetyczna, itd. Ale tamci terapeuci nie tylko zrozumieli o czym mówię, ale wskazali jak się można dalej rozwijać w różnych kierunkach. Co bardzo istne, zmienił się także mój tok myślenia!
Paradoksalnie kiedy po powrocie pokazałem z kolei doświadczenia z zagranicy, początkowo wyśmiewano je. Człowieku, liczy się tylko praca stricte lecznicza. Z czasem pojawiło się zainteresowanie zupełnie innym podejściem i pracą z człowiekiem w innych aspektach.
Obecnie praca z człowiekiem, szkolenia, publikacje, w oparciu o tematy: powięziówki, psychosomatyki, relaksacji w terapii, a już na pewno w nurcie body work, są dosyć powszechnie znane. Ta wymiana zaowocowała przede wszystkim przekonaniem, że podążam w rozwoju w słusznym celu i kierunku i że inni mają podobne doświadczenia, o czym miałem okazję później przekonać się nie tylko w USA, ale min. w Dani, Włoszech, Niemczech.
Najkrócej podsumowując u nas na początku lat 90-tych masaż był stosowany najczęściej w celach stricte leczniczych, natomiast poza granicami pojęcie therapeutic massage było rozumiane w dużo szerszym stopniu i obejmowało więcej aspektów pracy z człowiekiem.
Jako swoistego rodzaju edukacyjny emigrant, naładowałem akumulatory na ponad 25 lat, innym tokiem myślenia, kreatywnością i pozytywną energią i jeszcze jej trochę zostało. Ufam, iż pozostawiłem także pozytywne wspomnienia po sobie, także w sensie dorobku mojego kraju.
Uczyłem się wsłuchiwania w doświadczenia innych, zwłaszcza tych, którzy nie mają możliwości publikowania własnych doświadczeń czy uczestniczenia w ciekawych badaniach naukowych, akademickich, ale w bezpośredniej współpracy i wymianie doświadczeń.
To wszystko zaowocowała późniejszym rozwojem praktyki, pierwszymi publikacjami, w konsekwencji zaproszeniami na konferencje i prowadzenie warsztatów. (…)
Można się rozpisywać o szacunek do doświadczeń innych, różnorodnych kultur, tradycji, pod warunkiem że nie sprzedaje się ich tylko na zasadzie „weekend expres”.
Pozostaje ciągła nauka pokory, sztuka słuchania ludzi, ich potrzeb i poglądów, ale bez ich osądzania. Pozostawiam to już innym, nie jestem teoretykiem tylko praktykiem. Najważniejsze jest zaangażowanie i nowe wyzwania, a czy im sprostamy, niech z czasem ocenią inni. (…)
Z mojej strony jestem wdzięczny wszystkim z którymi mogłem współpracować, także podopiecznym.
Z podziękowaniem Piotr Szczotka, w drodze. (…) www.piotrszczotka.pl
Blog Bodyworker w drodze, czyli wolny zawód, to nie tylko blog, ale tożsamość zawodowa, praktyka i rozwój. Podpowiedzi jak można się rozwijać zawodowo, zwłaszcza jeśli ktoś dopiero startuje, lub nie wie co dalej i jak można ukierunkować praktykę w bezpośrednich kontaktach z człowiekiem. Co ciekawe, poprzednie blogi prowadzone przez kilka lat wykazały, iż nie wiadomo kogo rzeczywiście zainteresują i zainspirują. Pisane były zarówno dla korzystających z zabiegów, podopiecznych oraz praktyków, dyplomowanych masażystów, masażystek.
Z korespondencji wynika jednak, iż zainteresowały zarówno masażystów, fizjoterapeutów, ale także psychologów, kosmetyczki, kosmetologów, instruktorów, a także lekarzy. Ponadto kilka projektów praktycznych oraz informacji kierowanych zarówno do praktyków jak i korzystających z zabiegów nurtu body work.
Nowy blog ma o wiele szerszy zakres tematyczny, zapraszam, powyżej:
Poniżej poprzednie blogi, prowadzone przez kilka lat: