
Mija 35 lat od rozpoczęcia pracy w mojej profesji, a 30 lat, od prowadzenia pierwszych szkoleń, piękna przygoda. We wrześniu zawitałem do Poznania w odpowiedzi na ofertę pracy z PSK nr 4 i Instytucie Ortopedii, dodatek: pokój służbowy! Nie miałem jeszcze przekonania do nowej profesji, myślałem że będzie to czasowe, opcjonalne rozwiązanie. Rozpoczęła się przygoda z masażem stricte leczniczym, medycznym, a od pierwszych dni niesamowity poligon, prawdziwej praktyki z osobami: po wypadkach, urazach, poparzeniach, z bliznami, po amputacjach, czasem z głęboką traumą, bywało że z awersją do dotyku. Niestety do jakiegokolwiek wsparcia „psychicznego” nikt nas wtedy nie przygotował. Wszystko wynikało z praktyki i obserwacji.
Dopiero po jakimś czasie zrozumiałem, że to jest to, chcę się rozwijać w tej profesji. Zwłaszcza podczas pierwszego wyjazdu zagranicę, kiedy miałem okazję się przekonać, jaki wtedy był wysoki poziom w Polsce szkół medycznych, przynajmniej mojej. Przekonali się także inni, w rezultacie zapraszając mnie na zasadzie wymiany doświadczeń do współpracy jako instruktora i jednocześnie kontynuowania nauki w ich szkole. Ta pierwsza przygoda z bezpośrednią wymianą doświadczeń zawodowych, miała miejsce w USA w 1993 r.
Czasem pytają znajomi, jak ci się to udało zrobić?
Tu nie chodzi że się coś udało, ale o zaangażowanie, bezpośrednie działanie, a nie tam jakieś strategie, kombinacje, CV, czy zasięgi. Po prostu idziesz, działasz, rozwijasz temat i tyle.
Jednak po kilku latach bacznych obserwacji ludzi, moja praktyka skręciła pierwszy raz w kierunku nurtu pracy z ciałem, a raczej poprzez ciało (body work), a kolejna przygoda zagranicą jedynie ugruntowała mnie w przekonaniu o słuszności. Ponieważ w kraju, nie bardzo było się jak i z kim tym podzielić, królował przede wszystkim masaż stricte leczniczy, nurt klasyczny.
Ale wiedziałem już że chcę dalej pracować w tak ciekawej profesji opartej na bezpośrednich relacjach z człowiekiem. Jednakże z uwagi na pracę z wieloma pacjentami, coraz częściej także z klientami, zaobserwowałem narastającą potrzebę włączenia elementów relaksacji jako wstępu do terapii. Ludzie w wyniku przemian gospodarczych, intensywności pracy, zaczynali żyć w przewlekłym stresie, chronicznym napięciu. A także zaczęli bardziej zwracać uwagę na swój wygląd i ogólną kondycję. Tak też w wyniku oczekiwań i zmieniających się potrzeb moja praktyka skręciła w dwa kierunki, nurt psychosomatyczny oraz zdrowotno-estetyczny. A z uwagi na ciągłe napięcia, zainteresowała mnie także praca z twarzą.
Napisałem kilka artykułów do prasy, zaproponowałem zorganizowanie w mojej szkole MSZ Wydział Masażu Leczniczego w Krakowie I Targów Edukacyjnych w 1997 r. Napisałem pierwszą książkę: „Współczesny masaż, terapia, profilaktyka, relaksacja”, a potem następne. Początkowo był także rozdział w książce, dotyczący masażu w nurcie body work, który stał się później spójną autorską koncepcja IMBW czyli Integracyjny Masaż Body Work. I poszła fala zainteresowania szkoleniami. I tak intensywnie kołysałem się pociągami na przeróżne konferencje z masażu, medyczne, lekarski, kosmetologiczne, etc. Prowadząc także sporo szkoleń i minęły kolejne dekady. Po drodze jeszcze była ciekawa przygoda z popularyzowaniem masaży na terenie firm, wpierw od 1995, tzw. work-site massage, po polsku masaż firmowy. Ale bardzo szybko przekonałem klientów w firmach do korzystania normalnie z masaży na leżąco. I wtedy Polska z takimi rozwiązaniami była w światowej awangardzie. Ludzi zagranicą nie wierzyli, że może być tak rozwinięta profilaktyka i do tego w firmach.
Także pierwsze spotkania w telewizji, popularyzowanie masażu w mniej znanych nurtach. Także zaproponowałem gościnnie gabinet w Teatrze Nowym i później Muzycznym, dla aktorów. Piękna przygoda, niesamowite doświadczenia, wynikające jednak z bardzo intensywnej i zróżnicowanej praktyki. Zaowocowało to także przedstawieniem teatralnym. (…)
Co do praktyki, był czas zainteresowania w masażu nurtem polinezyjskich, refleksopraktyką, także japońskim liftingiem 3D. Ale klienci najbardziej cenią sobie moje własne koncepcje.
Ciekawym doświadczeniem była także bezpośrednia współpraca z lekarzami z chirurgii plastycznej, rekonstrukcyjnej i medycyny estetycznej oraz z psychoterapeutami. Współpracowałem gościnnie jako wykładowca na podyplomowej PSME w Warszawie.
Gdzieś po drodze jeszcze kontynuacja nauki na studiach kierunek promocja zdrowia i podyplomowe z psychosomatyki i somatopsychologii na SWPS.
Od wielu lat pracuję z ludźmi w dwóch głównych aspektach: odnowie psychosomatycznej, głównie uwalnianie napięć, profesjonalna relaksacja oraz zdrowotno-estetycznym. Mniejsza o autorskie koncepcje: IMBW Integracyjny Masaż Body Work, KTE Koncepcja Twarz Emocjonalna czy DMM Dynamiczne Manualne Modelowanie, wszystko jest także opisane w wydanych książkach. Najważniejsze są jednak aktualne oczekiwania i potrzeby ludzi, to do nich dostosowuje się metody, a nie odwrotnie.
Obecnie tylko okazjonalnie prowadząc szkolenia lub czynny udział w konferencjach w kraju lub czasem zagranicą, poprzednie lata: Włochy, Francja, Grecja, Holandia, etc. Ale dla mnie póki co najważniejsza jest praktyka, bezpośrednie relacje z ludźmi. I są nowe wyzwania.
Gdzieś ten „masażysta w drodze zwolnił”? Znajomi pytają czasem co się stało? Czy to ma związek z latami pracy w sumie na dwa etaty? Nie. Zdystansowałem się po roku 2020, jak zaczęto szkolenia i konferencje, zamieniać w coraz bardziej wirtualny show i online. Nie oceniam tego, ale po prostu to nie jest już moja bajka. (…)
„Można żyć w ciągłym napięciu, ale po co?”
„Pracuję miękko, głęboko, warstwowo i bezboleśnie”. To jest nasza rzeczywistość.
Z całego serca dziękuje moim klientom, za tyle lat zaufania i współpracy.
(Na zdjęciu w tle rzeka Detroid, a z drugiej strony Kanada, rok 1993. Ubieram nowe buty które niosły mnie przed prawie 20 lat. :))
