Podróże, kontynuacja nauki w kraju i zagranicą, a realna wymiana doświadczeń

Podróże, kontynuacja nauki w kraju i zagranicą, a realna wymiana doświadczeń

Niedziela, Lipiec 27, 2025

W jakim kierunku zmierza edukacja, z perspektywy czasu

Temat: rekrutacyjny zawrót głowy, marketingowy wyścig szkół i chyba także obniżanie lotów, szkoda. A było tak fajnie, czasem naukowo, czy z akademickim akcentem, choć gościnnie. Nie wszystko co niesie współczesność, znaczy że do przodu, a szkolenia online, raczej niszczą wspaniałą profesję. Czasem trudno uwierzyć o co pytają niektórzy na forach, tym bardziej jak pojawiła się opcja „anonimowości”. Nie sądzisz? (…)

Tak w skrócie, skomentowała koleżanka, która podobnie jak ja miała okazje uczyć się w kraju i zagranicą. I zapytała mnie: Jak wyglądała nauka w szkole kiedy zaczynałem, a z dzisiejszej perspektywy oraz jak udało mi się kontynuować naukę zagranicą?

- Nie chcę oceniać tego jak co dzisiaj wygląda, są po prostu inne czasy i tyle. Tym bardziej z takiej perspektywy czas, bo to raczej nie ma sensu, mija 35 lat mojej praktyki. Ale jeśli chodzi o świetną przygodę w jakiej miałem udział, to ma sens. Tyle że jak kilkakrotnie powtarzałem, to bardzo dobra polska szkoła masażu MSZ w Krakowie, otworzyła mi drogę do wymiany doświadczeń zagranicą. Może nie mam tego charakterystycznego dla wielu rodaków zachwytu nad tym wszystkim co z „zagranicy”. Dla mnie to raczej okazje do zrozumienia, współpracy, a nie wartościowania. Ale poprzez te właśnie bezpośrednie spotkania, mogłem także eksportować doświadczenia. (…)    

Zaczęło się od Krakowa, nie tylko że to była ongiś jedyna szkoła medyczna masażu w Polsce, od 1953 r., ale generalnie później, od 1997 r. także miejsce pierwszych targów edukacyjnych, konferencji, dotyczących przede wszystkim profesjonalnego masażu. Mowa także o mojej szkole czyli wtedy o Medycznym Studium Zawodowym Wydział Masażu Leczniczego dla Niewidomych w Krakowie, absolwent 1989 r. Taki był start.

Jak wyglądała nauka? Rzecz w tym, iż dzisiaj trudno niektórym uwierzyć (…)

Wpierw egzamin aby się w ogóle dostać, taki bardziej sprawnościowy, manualny. Dwa lata nauki, ale już 3-4 semestr z praktykami klinicznymi, w szpitalach i przychodniach, dosłownie z pacjentami. Wykłady najczęściej notowaliśmy, bo było bardzo mało materiałów, książki niektóre akademickie, ponieważ część nauczycieli było akademickich lub lekarzami, np.: anatomia, patologia, chirurgia, czy fizjologia. Włącznie z anatomią palpacyjną, etc. Na praktykach jak i później w pracy traktowano nas bardzo serio, tak jak personel medyczny, ponieważ potrzeby były ogromne, a nas niewielu, na całą Polskę. Zajęcia codziennie, włącznie z nauką masażu, ale popołudniami mieliśmy dostępne sale i ćwiczyliśmy to co z zajęć i nie tylko. Pod koniec szkoły zaliczenie praktyk, egzamin zewnętrzny, państwowy, potem dyplom technika masażysty do ręki, a w sekretariacie był stos propozycji pracy, ponieważ cała Polska czekała na nas i później jeszcze z dwóch innych szkół.

Mój wybór, Szpital Rehabilitacyjny i Ortopedyczny w Poznaniu, po sąsiedzku z prof. Wiktorem Degą. W sensie mieszkając, w pokoju gościnnym nad nim. I od pierwszego dnia w pracy konkretne wyzwania, ludzie w trudnym stanie, czasem po wypadkach, operacjach urazach, amputacjach, oparzeniach, w ogromnym stresie, czasem w traumie. Bardzo trudne wyzwania także na oddziale z dziećmi. (…)

- Oj to niesamowity początek. Wiesz teraz to rzadko która szkoła ma w ofercie taką praktykę kliniczną. A uczniowie korzystają do nauki czasem z aplikacji w smartfonach. No trochę inna ta nauka niż wasza, w jakim kierunku to idzie?

- Już raz powiedziałem, nie mnie oceniać. W sumie ktoś im takie gotowce dał. Z czasem zrozumieją, co faktycznie liczy się w naszej profesji: dotyk, palpacja, codzienne ćwiczenia, praca początkowo w szerokim spektrum, z różnymi wyzwaniami, a z czasem zrozumienie, w jakim kierunku chcesz się rozwijać. Ja rozumiem jeszcze teoria online, webinary, etc, czy krótkie filmy poglądowe, ale nie praktyka. I to jest dla mnie ta różnica.

- A jak to było z twoją szkołą zagranicą? Jak się udało?

- Nie chodzi że udało się. Pojechałem wtedy z żoną zagranicę, dostała kontrakt w USA. Ale na miejscu okazało się, że ja na mojej wizie nie mogę pracować. Szok dla mnie, ale szanuję prawo w kraju w którym się znalazłem. Natomiast wpadłem na pomysł, zadzwoniłem do jednej ze szkół masażu, powiedziałem kim jestem, że chciałbym poznać innych masażystów. Mój angielski był wtedy bardzo słaby, ale pani, jak się później okazało dyrektor, zaprosiła mnie na spotkanie i pojechałem.

Od razu ciekawa rozmowa, jakieś schematy, tablice, ale poprosiła mnie o pokaz masażu na jednej z takich mini konferencji w szkole. Pokazałem fragment zabiegu stricte leczniczego, bodaj zaopatrzenie po amputacji. Bardzo się spodobało, ale były też pytania z sali, np. jak wygląda u nas szkoła ile kosztuje, etc. kiedy powiedziałem że dwuletnia, z praktykami klinicznymi, państwowym egzaminem i bezpłatnie, na sali było ogromny aplauz, a ktoś skomentował: Bogata ta Polska, nas na to nie stać!

- No szok, wiem, ja także uczyłam się zagranicą, taka szkoła roczna to czasem kilka tysięcy euro. Ale w sumie nie bardzo wiem jakie mają po tym kwalifikacje?

- No tak. Dwa tygodnie później dyrektor zaproponowała mi, abym prowadził część zajęć, dzieląc się własnymi doświadczeniami, a w zamian sam będę kontynuował naukę u nich. Taki barter powiedzmy. I nie zastanawiałem się. To była niesamowita okazja do bezpośredniej wymiany. U nas wtedy panował masaż stricte leczniczy, niewiele wykonywano go w relaksacji, czy pielęgnacji, a oni mieli inne podejście, nieco inne cele, także profilaktyka, relaksacja, praca z ludźmi będącym w stresie, etc.

Tak czy inaczej piękne doświadczenie. Ale także te właśnie cykliczne spotkania, konferencje, u nas tego raczej nie znano. Ale kiedy wróciłem po roku do Polski, to paradoksalnie następny dyplom/certyfikat otwierał mi kolejne drzwi.

- A potem napisałeś pierwszą książkę i uruchomiliście tzw. Targi edukacyjne?

- Wpierw napisałem kilka artykułów do prasy, potem spotkanie w tv. Tak, książkę napisałem także podczas kilku tygodni w Hiszpanii, jeszcze w notatniku, nie miałem laptopa. W 1997, zaproponowałem dyrekcji w Krakowie, zorganizowanie tzw. Targów Edukacyjnych z Masażu i to był strzał w dziesiątkę, zupełnie inna jakoś wymiany doświadczeń. Tyle że wtedy przed uczestnictwem, ludzie pisali taki konspekt a propos wykładu lub pokazu. Sala pękała w szwach, niesamowite spotkania, były następne.

I wiesz, to maksymalne skupienie ludzi, można było stwierdzić po zadawanych pytaniach. I zaczęły się szkolenia. A potem to już wiesz, kolejne publikacje, książki, targi, konferencje w kraju i zagranicą, zarówno jako uczestnik jak i prowadzący. Fajna przygoda, po USA, min: Dania, Włochy, Holandia, Niemcy, Grecja, etc. Ale cały czas mam w sercu naszą krakowską szkołę. (…)      

- Ale mocno skręciłeś, jeśli chodzi o ówczesną a obecną praktykę. Już chyba nie wykonujesz masaży, zabiegów stricte leczniczych, dlaczego? I ciekawe autorskie szkolenia i metody. No raczej się nie nudzisz, także prowadząc szkolenia.

- Ponieważ przez lata obserwowałem i skupiałem się na oczekiwaniach i potrzebach osób które mi zaufały, a nie na trendach. Tak, po dalszej edukacji, poszedłem w kierunku pracy w dwóch aspektach, psychosomatycznym i zdrowotno-estetycznym, z traktowaniem na serio profilaktyki drugorzędowej. U mnie większość klientów korzysta dosyć regularnie z masażu zwłaszcza z koncepcji IMBW, w odnowie psychosomatycznej i są konkretne rezultaty. Ale to właśnie wynika z obserwacji podczas zabiegów ongiś stricte medycznych. Tyle że dzisiaj mamy zupełnie inne rozumienie i nazewnictwo.

Co do prowadzenia szkoleń, czasem prowadzę i jadę w trasę w kraju czy zagranicę. Ale też widzę iż jest totalna certyfikomania, zaliczanie różnych, ale bardzo krótkich szkoleń. Dlatego wolę konkretne wyzwania i bywam gościnnie tam gdzie mnie zapraszają.

- Tak, wiem, ciekawy ten twój projekt z podróżami i prowadzeniem szkoleń. (...)

Travel and training, massage and body work conceptions: DMA, IMBW, CTM by books author Piotr Szczotka

Ufam, że w pełni odpowiedziałem na pytanie koleżanki, a także dwóch kolejnych osób, będących wykładowcami. Życzę im wiele cierpliwości w nowych wyzwaniach. D zobaczenia. 

Szukaj